Sunset on Langkawi Island

Sunset on Langkawi Island
Zachód słońca na wyspie Langkawi

środa, 30 maja 2012

Malezyjskie menu


Kilka razy zadano mi pytanie o specjalności malezyjskiej kuchni, dlatego postanowiłam napisać post kulinarny. Jak już wcześniej wspominałam, Malezja jest rajem dla smakoszy orientalnej kuchni. Malezyjczycy wprost uwielbiają jeść, o każdej porze dnia i nocy, i powiem Wam, że gdybym jadła z taką częstotliwością jak oni, tobym ważyła z dobre 100 kilo. Jakieś dwa lata temu miałam okazję spędzić 2 dni u siostry znajomej Chinki w mieście Johor Bahru. Byłam w wielkim szoku, ile razy w ciągu dnia zjadano tam porcje ryżu ze smażonymi np. kurczakami czy warzywami. I ta niesprawiedliwa genetyka, że tyle jedzą, a chudasy z nich straszne:/

W Malezji na każdej ulicy jest przynajmniej 3–5 ulicznych restauracyjek, dodając do tego te bardziej luksusowe restauracje oraz uwielbiane przez miejscowych fast foody, wychodzi niezliczona ilość lokali gastronomicznych.
Najtańsze są te uliczne lokaliki, zaraz przy ruchliwej jezdni można zobaczyć zwykłe plastikowe stoliki, nie zawsze pierwszej czystości, a jak już pojawi się na nich obrus, to jest to tak zwany dwustronny model, haha, czyli po każdym kliencie kelner otrzepuje i przewraca na drugą stronę. Miejscowym takie warunki nie przeszkadzają kompletnie i w takich ulicznych restauracyjkach są tłumy przez 24 godziny na dobę.




Dania, które my byśmy zjedli na obiad czy kolację, Malezyjczycy pochłaniają z rana, a później podobny posiłek w samo południe, po południu i wieczorem. Bardzo ważnym elementem każdego posiłku i między posiłkami jest woda, pije się jej tutaj bardzo dużo i nie dlatego, że warunki pogodowe zmuszają do tego, ale po prostu według Malezyjczyków woda jest najlepszą ochroną przed lokalnymi wirusami i bron Boże nie wolno pić z lodem czy zimną, tylko o domowej temperaturze.

Przygotowałam listę potraw, które są chyba najbardziej charakterystyczne dla Malezji. Zaliczają się do dań typowo malajskich, lubianych zarówno przez miejscowych, jak i turystów.

Zdjecia poniżej pochodzą z sieci mam nadzieje,ze nikt nie będzie się chciał ze mną sadzić;)

1)    Malay Satay – grillowane mięso kurczaka, baranina czy wołowe podawane ze specjalnym słodko-pikantnym sosem peanuts, plasterkami ogórka i cebuli.



2)    Nasi Lemak – narodowa malezyjska potrawa, najczęściej spożywana o śniadaniowej porze.
W skład tego dania wchodzi: ryż gotowany na mleczku kokosowym, często go można nabyć opakowanego tradycyjną metodą w liść banana a następnie w gazetę, suszone małe rybki, tzw. anchovies, smażone orzeszki peanuts, plasterki ogórka oraz gotowane na twardo jajko. Niektórzy lubią mieć jeszcze na talerzu kawałek smażonego skrzydełka kurczaka czy curry beef (pikantny kawałek wołowinki).
Osobiście bardzo nie lubię tego dania, ponieważ nie znoszę zapachu tych suszonych rybek.




3)    Roti Jala – jest jakby alternatywą dla ryżu, jest to coś w rodzaju makaronu grillowanego na patelni, do wykonania tej potrawy potrzebna jest specjalna forma, która tworzy efekt sieci. Roti Jala często podawana jest z porcją pikantnego kurczaka, baraniny czy mięsa wołowego.




4)    Beef Rendang – jest daniem bardziej charakterystycznym dla Indonezji, ale ma też swoją malajską wersję. Porcja mięsa wołowego z dodatkiem tradycyjnych malezyjskich przypraw, jak m.in ginger, lemon grass, chili, gotowana jest przez kilka godzin w mleczku kokosowym. Beef Rendang serwowany jest z galaretowatą porcją ryżu zwanego Lemang.

zdjecie pochodzi z tej kulinarnej stronki:
http://www.cookwithshuk-langkawi.com/malay-cooking.htm


5)    Malay Laksa – grube pikantne ryżowe noodles w zupie rybnej, smak ryb zanika w tej potrawie dzięki aromatycznej mieszance ziół, świeżych warzyw jak sałata, ogórek, cebula, dodaje się także ananasa, liść mięty. Jest to bardzo popularne danie w Malezji.



6)    Roti Canai – jest jedną z moich ulubionych potraw. Jest to rodzaj chleba w postaci cienkiego placka smażonego na wielkiej patelni. Podaje się go z pikantnym sosem. Malezyjczycy lubią jeść Roti Canai na śniadanie, popijając przy tym bawarkę.




7)    Nasi Goreng Pattaya –  według mnie jest to najsmaczniejsze malajskie danie.
Porcja smażonego ryżu wraz z warzywami, często z kawałkami kurczaka czy krewetkami, otoczona cieniutkim omletem i polana sosem chili –  MNIAM!



Do tej listy można by dodać wiele innych smacznych potraw, jak Nasi Campur, Nasi Kandar, Grilled Stingray, Chili Pan Mee itd., ale to już zapraszam do Malezji na degustację;)

wtorek, 15 maja 2012

Chińszczyzna w Chinatown


Udało mi się samej wyjść z dołka psychicznego i wreszcie widzę świat w żywszych kolorach, zwłaszcza ten mój blogowy suwaczek napawa mnie dużą radością;)  i pomaga patrzeć w przyszłość bardziej optymistycznie. Wprawdzie tę niedaleką przyszłość, ale dobre i to... Mamy nowe zasady rodzinne, żeby jakoś mniej wpadać w te dołki, uradziliśmy z mężem, że każdego miesiąca będziemy zostawiać dzieci pod czyjąś opieką i wychodzić na randkę, że raz na miesiąc Mama ma wolne od chłopaków i wychodzi na babskie wyjście i podobne męskie wyjście będzie miał TatuśJ

Na babskie wyjście wybrałam się z koleżanką do Chinatown. Uwielbiam chińskie jedzonko, a gdzie ono najlepiej smakuje? Oczywiście w chińskiej dzielnicy.

Wysiadłam w miejscu oddalonym kilka minut od „chińskiego świata”  - zaraz przed „Central Market”, które zalicza się do najstarszych miejsc w Kuala Lumpur. Jako datę powstania tego centrum handlowego podaje się 1888 rok, ale wtedy to był zwykły tzw. wet market, czyli warzywny bazarek, a jako budynek zaistniał w 1937 roku. Jest to przepiękne centrum i bardzo lubię tam chodzić, raj dla turystów, ponieważ pod jednym dachem można nabyć bardzo atrakcyjne pamiątki, podziwiać sztukę malezyjską, rękodzieło i skosztować lokalnego jedzonka. Niestety jest zakaz robienia zdjęć w środku, ale z zewnątrz wygląda to tak: 




Parking przed Central Market oświetlony tak jak prawie wszystkie ulice w Kuala Lumpur „bożonarodzeniowymi” świecidełkami, takie dekoracje na drzewkach są tutaj przez cały rok. 



Obok Central Market urocza uliczka zwana Kasturi Walk, na której znajdują się malownicze stoiska z pamiątkami, ubraniami czy jedzonkiem.






Udałyśmy się z koleżanką w kierunku Chinatown, które znajduje się na ulicy Petaling. Tam o każdej porze dnia i nocy jest gwarno i kolorowo. Turyści uwielbiają ten jeden z największych bazarów w stolicy Malezji, gdzie można kupić dosłownie wszystko. Największym powodzeniem cieszą się „prawie” oryginalne;) zegarki, torby, perfumy i odzież sportowa. Każdy sprzedawca nachalnie namawia cię do zakupienia jego towarów, negocjowanie ceny to podstawa, ich pierwsza cena jest zawsze podwojona.











W tym chińskim raju jest wiele ulicznych restauracyjek, które nie zawsze są atrakcyjne pod względem higienicznym, ale Malezyjczykom takie warunki kompletnie nie przeszkadzają i mogą spokojnie jeść na stole, po którym właśnie sobie spaceruje karaluszek.



Wybrałyśmy z koleżanką restaurację, która wyglądem nie straszy – ha ha – i zamówiłyśmy po piwku. Na naszym stole szybko pojawiły się moje ulubione dania, czyli „pineapple rice”, „sizzling chicken”, „satay” i „fried mixed vegetables”. Takie babskie plotki przy dobrym jedzonku bardzo mnie zrelaksowałyJ



specjalnosc Malezji-SATAY-miesko z kurczaka,wolowe albo z barana nabite na patyczek,zanurzone w miodzie i grilowane, podaje sie razem z pikantnym sosem peanut




Zainteresowanych, jak wygląda chińska dzielnica w Singapurze, zapraszam na stronkę „sąsiadki”J


czwartek, 10 maja 2012

Na salonach


Przedwczoraj byłam na wielkim przyjęciu, jakie co roku organizuje polska ambasada z okazji Święta Konstytucji 3 maja. Ta najhuczniej obchodzona „polska impreza” zawsze ma miejsce w bardzo eleganckim hotelu, zazwyczaj jest to 5-gwiazdkowy Hotel Renaissance w Kuala Lumpur.

W tym roku nie mieliśmy z kim zostawić dzieci, niestety (teściowa wyjechała do Iraku), i na przyjęcie udałam się sama, a mąż został z synkami w domu. Przyznam, że nie miałam ochoty iść, coś ostatnio smutki życiowe mnie dopadają, żeby nie nazwać tego jakąś depresją, napiszę dołkiL, ale mąż mnie zmusił do wyjścia i pół godziny przed rozpoczęciem wcisnęłam się w jakieś bardziej eleganckie ubranko i pojechałam taksówką. Jak to się często zdarza w Kuala Lumpur, pierwszy taksówkarz powiedział mi, że nie zna tego jednego z najbardziej znanych hoteli i nie weźmie mnie – wrrrr –  na szczęście nie musiałam długo czekać na drugą taksówkę. O taksówkarzach malezyjskich to by można było napisać osobny post, ale tak w skrócie i ogólnie:

- to są bardzo opieszali,

- masz wrażenie, że robią ci łaskę, że zgodzili się na kurs,

- po pytaniu „dokąd?”, jeśli okaże się, że trasa jest nie po ich myśli czy będzie na tym odcinku korek itp. po prostu odmawiają kursu,

- widząc białą twarz, żądają kosmicznej ceny, dlatego zawsze trzeba się upewnić przed wejściem do samochodu, że taxi ma taksomierz.

Wracając do przyjęcia, to po wejściu do hotelu, który jak dla mnie robi bardzo luksusowe wrażenie, udałam się do „ballroomu”, tam zobaczyłam dość sporą kolejkę, okazało się, że przed wejściem trzeba się zarejestrować, czyli wpisać się do tzw. księgi gości. Przy stoliku stała para uśmiechniętych Malezyjczyków ubranych w… tradycyjne stroje kujawskie.







Zaraz po przejściu drzwi wejściowych każdego z gości witali osobiście przedstawiciele ambasady, m.in. żona ambasadora, konsul, pułkownik z żoną.... Według mnie był to bardzo sympatyczny gest i można było poczuć się prawdziwą gwiazdą – haha!





Samej Polonii w Malezji jest garstka, podobno około 100 osób tylko, na to przyjęcie byli jednak zaproszeni nie tylko rodacy, ale także przedstawiciele różnych ambasad i inne ważne osobistości. Na przyjęciu było na pewno ponad 300 gości.




Przepiękna sala balowa była udekorowana polskimi flagami, na środku stała rzeźba lodowa przedstawiająca orła polskiego, na ścianach rozwieszono plakaty reklamy sponsora Euro 2012 – firmy Carlsberg, za sceną był rozstawiony olbrzymi ekran, na którym każdy mógł podziwiać krajobrazy i zdjęcia z różnych zakątków Polski. Przed wejściem polska firma INGLOT reklamowała swoje kosmetyki, oferując także bezpłatny makijaż.
Malezyjscy kelnerzy roznosili na tacach wino białe, czerwone czy piwo. Uroczo wyglądali, bo na policzkach mieli namalowane barwy polskiej flagiJ






Na scenie pojawiła się polonijna koleżanka i przywitała gości oraz zapowiedziała wejście Jego Ekscelencji Ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej profesora Adama Jelonka oraz ministra kultury i telekomunikacji Malezji Y.B. Dato’ Seri Utama Dr Rais Yatim. Kazdy z nich wzniosl toast za drugiego, zostały odśpiewane hymny Polski i Malezji i zaproszono wszystkich gości do konsumpcji. 







Przyznam, ze jedzonko jak co roku bylo fantastyczne i niestety znikło w oczach. Dla nas, polskich emigrantów, to jest raj dla podniebienia, bo mozna skosztować polskich dan, za którymi wiekszosc z nas bardzo tęskni. Były pierożki, bigosik, golabki, barszcz biały i czerwony, szarlotka i babka-haha.












Fajnie jest znalezc się na salonach od czasu do czasu..;)