Sunset on Langkawi Island

Sunset on Langkawi Island
Zachód słońca na wyspie Langkawi

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Malezja 20 lat temu – część 2


Z e-mailów Zbyszka dowiedziałam się, że pracował w warszawskiej klinice, w której w roku 1958 zainstalowano jedną z pierwszych sztucznych nerek w Polsce. Zbyszek pisze: „Zainteresowałem się tym aparatem i możliwościami, jakie stwarzał. Po raz pierwszy w historii nefrologii zaistniała możliwość niesienia pomocy ludziom, których nerki przestały funkcjonować”. Problemowi temu poświęcił całe swoje życie zawodowe. Zbyszek napisał: „Początkowo byliśmy w stanie pomóc tylko tym chorym, którzy wymagali tej pomocy krótko. Tydzień, góra 3–4 tygodnie. Potem ich nerki podejmowały czynność i szczęśliwie wychodzili do domu. Z czasem nauczyliśmy się utrzymywać przy życiu takich chorych, których nerki straciły zdolność funkcjonowania w sposób trwały i nieodwracalny. A nawet takich, którzy w ogóle nie mieli nerek. Na przykład utracili je w wypadku. Większość mego zawodowego życia upłynęła mi na przygotowywaniu takich pacjentów do przeszczepienia im nerki. I do niesienia im pomocy, w razie gdyby się przeszczep nie udał. (Obecnie na szczęście zdarza się to rzadko)”.


Każdy list Zbyszka jest pełen niesamowitych historii, ale wróćmy do jego malezyjskiej przygody...


„Gdy przybyliśmy do Malezji z Singapuru, zaraz po zjeździe z mostu znaleźliśmy się w pierwszym malezyjskim mieście Jahor Bahru. Jedną z jego atrakcji jest pałac sułtana. Od pani przewodniczki dowiedzieliśmy się, że takich sułtanów jest dziewięciu. Zgodnie z konstytucją z 1963 roku kraj jest konstytucyjną monarchią, z tym że monarcha jest wybierany. To właśnie tych 9 sułtanów zbiera się co 5 lat i spośród siebie wybierają monarchę. A więc w Malezji można zostać królem, tylko naprzód trzeba być sułtanem. Kadencja monarchy trwa 5 lat. Sprawuje on władzę wykonawczą i jest głównodowodzącym sił zbrojnych. Stanowienie prawa należy do Senatu i Izby Niższej. W sumie liczą one około 200 posłów, również wybieranych na pięć lat. Sądownictwo wzoruje się na prawodawstwie brytyjskim”.




„Malezja jest krajem kontrastów. Po obejrzeniu pałacu sułtana zatrzymaliśmy się nieopodal w niewielkim miasteczku Ayer Hitam. Tam pokazano nam ogólnie dostępną toaletę miejską. Była to najpiękniejsza toaleta, jaką kiedykolwiek widzieliśmy”.


„Pierwszą noc w Malezji spędziliśmy w hotelu Merlin w miejscowości Melaka. Miasto to odegrało dużą rolę w historii Malezji. Już w XV wieku powstały tu pierwsze struktury państwa malajskiego. Proszę sobie wyobrazić, że na początku XVI wieku, w roku 1511, przybyli tu Portugalczycy i założyli pierwszą portugalską kolonię na półwyspie. Położenie tego miasta ma duże znaczenie ze względu na szlak morski wiodący przez cieśninę Melaka (fot. 3 i 4). Ze względu na strategiczne położenie w roku 1641 Portugalczyków wyparli Holendrzy sprzymierzeni z sułtanem Johor Bahru. Wszystkich Europejczyków pogodzili wreszcie Anglicy. Ci mistrzowie kolonizacji poproszeni w XIX wieku przez cały szereg państewek malajskich o pomoc w rozstrzyganiu lokalnych konfliktów, opanowali cały półwysep. A zamorską część kraju, tzw. Malezję Wschodnią, włączyli do Brytyjskiego Borneo Północnego”.



 „Melaka jest dzisiaj średniej wielkości portowym miastem. W historii Malezji pełni ono podobną rolę, jaką w naszej historii pełni Gniezno. Tu w XV wieku założono zręby państwa malajskiego. Tu przywędrował islam i stąd rozpoczął swój tryumfalny marsz po półwyspie. Szybko rozprzestrzenił się w nowo powstających państewkach malajskich. Obecnie jest on wyznawany przez ludność malajską, która stanowi 60% mieszkańców kraju. (Buddyzm i konfucjanizm wyznaje 22% ludności pochodzenia chińskiego. Protestantów jest 5%, katolików 3%, plus różne inne wyznania – 10%).

Na zdjęciu poniżej fragment starego miasta, kiosk z najnowszymi gazetami i malajskie piękności czekające na autobus”.



 „Pewnie nie było dziełem przypadku, że kolonizację Malezji i próby jej chrystianizacji rozpoczęli Europejczycy właśnie od tego miasta. Jak już pisałem, w roku 1511 miastem zawładnęli Portugalczycy, a sprowadzeni przez nich jezuici w latach 1566–1580 zbudowali tu olbrzymią katedrę pod wezwaniem Świętego Pawła. Ruiny tej katedry można podziwiać do dzisiejszego dnia. Jezuici, jak wiadomo, są skromni i pracowici. Pewnie ta chrystianizacja by się im powiodła, gdyby nie weszli im w paradę Holendrzy, którzy, jak to będzie wynikało z następnych zdjęć, przegnali Portugalczyków, a sprawę troski o zbawienie dusz miejscowej ludności wzięli w swoje ręce”.

Kościół Chrystusowy zbudowany w Melace przez Holendrów w latach 1741–1753. Pewnie stad się wzięło te 5% protestantów w Malezji”.


 „W pobliżu miejsc zwiedzanych przez turystów czekały na nich takie oto pojazdy.  W tym klimacie bardzo ważne jest, że miały one pełne zadaszenie i wspaniałą klimatyzację!”.

„A tu w moim wykonaniu zdjęcia ruin katedry Świętego Pawła zbudowanej przez Portugalczyków i pomnik portugalskiego misjonarza świętego Franciszka Ksawerego”.



„Uczestnicy naszej wycieczki zwiedzają ruiny portugalskich budowli. A tu miejscowy artysta, producent pamiątek dla turystów”.

„Świątynia Cheng Hoon Teng jest jedną z najstarszych i podobno najpiękniejszych buddyjskich świątyń w Malezji”.



„Tablice upamiętniające ludzi zmarłych. Ten pan u góry zapala kadzidło w postaci patyczka, aby oddać w ten sposób cześć swoim przodkom”.

„Kauczuk jest jednym z największych bogactw naturalnych Malezji. W eksporcie dóbr naturalnych zajmuje on pierwsze miejsce. Na drugim miejscu znajduje się olej palmowy. Zdjęcia te zrobiłem na plantacji drzew kauczukowych, po której się właśnie przechadzam. Ten pan nacinający korę drzewa to pracownik plantacji. Każde drzewo można nacinać co parę dni. Tubylcy nazywają tę czynność dojeniem drzew”.


 „10 malezyjskich ringgitów – tyle zarabia się za godzinę nacinania. A z tym eksportem to najbardziej zdumiał mnie fakt, że to tropikalne, nie tak dawno kolonialne państwo, 50% swoich zysków czerpie z eksportu sprzętu elektronicznego! Malezyjczyk potrafi”.

„Już wkrótce mogliśmy się przekonać, że Malezja jest krajem olbrzymich kontrastów. W miastach, i to nawet niewielkich, widzieliśmy piękne nowoczesne domy, a już parę kilometrów dalej zaczynała się prowincja z bardzo skromnymi zabudowaniami. W dalszej drodze w kierunku granicy z Tajlandią zobaczyliśmy dosyć prymitywne osiedla ludzkie. Nie było to łatwe do wytłumaczenia, gdyż kraj jako taki nie sprawiał wrażenia biednego, a wręcz przeciwnie. Nowoczesność i postęp techniczny były dostrzegalne tu na każdym kroku i dla nas, wyposzczonych w objęciach realnego socjalizmu, były one godne pozazdroszczenia”.





„Na widok naszego autobusu i dziwnych w nim ludzi podbiegły do nas czysto ubrane, zadbane, sympatyczne malezyjskie dzieci. Żałowaliśmy, że nie mogliśmy z nimi porozmawiać. Na zdjęciu na prawo – malezyjskie złoto – tak nazywają Malajowie kauczuk”.


„Stolica prowincji – Seremban. Widok meczetu Masjid Negeri zbudowanego w 1967 roku. Jezioro wśród ogrodów. Poniżej moja małżonka i ja przed zabudowaniami władz prowincji. Jak widać po samochodzie stojącym za moją żoną, długie parkowanie w jednym miejscu w tym klimacie nie jest wskazane. Tropikalna roślinność szybko porasta cały samochód :-)”.



„Od pani przewodniczki dowiedzieliśmy się, że ta dziwna budowla na palach została wzniesiona bez użycia jednego gwoździa. Służyła ona swego czasu jako siedziba wodza lokalnych plemion. A styl budowy bez ćwieków nazywał się Minangkahan. Poniżej drzewo kapokowe”.


Autobus, którym poruszaliśmy się po Malezji. Należy on do niemieckiej firmy Rotel Tours. Jak już wspominałem, ma ona autobusy we wszystkich krajach świata. Wiele z nich ciągnie przyczepy, w których można spać. Nie jest to zbyt komfortowe, ale za to niezbyt drogie. Podróżnymi opiekuje się przewodnik Europejczyk (raz trafił mi się Polak), przewodniczka Malajka i kierowca rodem z Tajlandii.


Zbigniew Fałda



Mam wielką nadzieję, że Zbyszek dokończy mi swoją historię o podroży do Malezji, czekam z niecierpliwością na następną porcję zdjęć.




2 komentarze:

  1. tez czekam z niecierpliwoscia na ciag dalszy

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro mi że w mojej relacji z podróży po Malazji, wystąpiła dłuższa przerwa. Spowodowana była tym, że musiałem wyjechać na tydzień do rodziny na Śląsk. Jak wiadomo dla emigranta, każdy pobyt w Kraju /nawet jeżeli leży niedaleko/ to wielkie przeżycie i mnóstwo wrażeń. Muszę je przetrawić. Ale już w krótce zakaszę rękawy i rzucam się na robotę.
    Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy to czytają.
    Zbyszek F.

    OdpowiedzUsuń