Uff, mam już za sobą
tzw. „family day”, coś à la Dzień Sportu
w szkole Adasia, 4 godziny w słońcu dały mi się we znaki. Spiekłam się jak
zwykle na buraczka i głowa mi pęka.
W tym roku jakoś
wcześniej szkoła mojego synka zorganizowała ten dzień, ledwo co się rok szkolny
zaczął, a tu już zabaw się wszystkim zachciało.
Nie było jednak
tak źle, jak z mojego pierwszego wpisu by mogło wynikać;) Organizacyjnie było
fajnie, duży wybór gier i zabaw dla dzieci. Moje chłopaki zadowolone, a to przecież
najważniejsze.
Pierwsza część
tego rodzinnego spotkania polegała na tzw. zabawach indywidualnych. Rodzice
musieli zakupić kupony i za każdą grę się nimi płaciło. I tak np. za 3 próby kopnięcia
piłki do dziury trzeba było zapłacić kupon o wartości 2 zł. Józio był
zachwycony, bo uwielbia wszystkie dyscypliny sportowe z użyciem piłki. Adaś wolał
rzutki do tarczy, strzelanie do puszek, granie w piłkarzyki... hehe i mama też
sobie pograła;)
Można było sobie
zrobić hennę, udekorować ciasteczko typu cupcake, zagrać w minigolfa, a dla starszaków
zorganizowano zawody kto najdłużej zawiśnie na drążku albo kto najszybciej się
wespnie na szczyt dmuchanej ściany. Jedną chyba z najtrudniejszych dyscyplin było
wyciąganie szklanych kuleczek za pomocą chińskich pałeczek w ciągu 40 sec.
Adam ze swoja wychowawczynią |
Szkoła Adasia
jest międzynarodowa, ale że dyrektor jest Turkiem, to większość uczniów też
pochodzi z tego kraju. Ich mamusie przygotowały przepyszne jedzonko, za które płaciło
się kuponami, przy stoliczkach można było sobie spokojnie zjeść i chociaż na chwilkę
schować się przed słońcem pod parasolami.
W drugiej części
imprezy zorganizowano zawody klasowe. Było wesoło, a przy zawodach na zjadanie
arbuza bez użycia rąk nawet bardzo wesołoJ;
turlikanie kokosa, skakanie z piłką między kolanami, każda klasa miała co
innego do wykonania.
koledzy z klasy |
I oczywiście
nagrody wręczano każdemu uczestnikowiJ
bardzo dobra organizacja ;) świetna sprawa taki dzień!!! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńU nas taki dzień sportu zazwyczaj jest w czerwcu, pod koniec roku, ale aż takiej organizacji i tylu różnych konkurencji jeszcze nie spotkałam. Widzę, że Józio lubi piłkarzyki, Aga koniecznie musisz przyjechać do nas - Magdalena uwielbia grać w piłkarzyki- co prawda na swoich zasadach ha ha. A najlepsze piłkarzyki są we Wrocku w Straży Pożarnej na lotnisku :-)
OdpowiedzUsuńwow!
OdpowiedzUsuńW Polsce tez spotkalam sie z roznego rodzaju festynami, ale chyba nie byly przeprowadzane z takim rozmachem- nie wiem jak to jest tutaj w Hiszpanii, ale pewnie sie dowiem jak bede miala dzieci :p