Sunset on Langkawi Island

Sunset on Langkawi Island
Zachód słońca na wyspie Langkawi

środa, 28 marca 2012

Holi


Ominęło mnie niestety święto Holi. 18 marca mąż miał dyżur 24-godzinny, sama z dziećmi nie miałam się nawet po co wybierać, bo żadnych zdjęć nie byłabym w stanie wykonać, a całą uwagę musiałabym poświęcić wszędobylskiemu Józiowi.

Na szczęście moi polscy znajomi poszli tam i zgodzili się udostępnić mi kilka fotek - wielkie dzięki dla Magdy i Tomka.
 Zdjęcia robią niesamowite wrażenie, dlatego w przyszłym roku muszę koniecznie to zobaczyć na własne oczy.

Holi jest hinduistycznym, religijnym świętem wiosny zwanym także festiwalem kolorów. Święto to trwa 3 dni, ale najbardziej spektakularnym i radosnym dniem jest ten ostatni, który przypada na pełnię księżyca w miesiącu księżycowym Phalguna (luty/marzec).

Celebrowanie pożegnania zimy polega na wzajemnym obrzucaniu się kolorowym proszkiem i polewaniu wodą.
 W jednej z największych (w południowo-zachodniej Azji), powstałej w 1919 roku świątyni hinduskiej w Kuala Lumpur zwanej Shree Lakshmi Narayan z każdym rokiem przybywa coraz więcej chętnych do uczestniczenia w tym festiwalu. Są to nie tylko Hindusi, inni Malezyjczycy, ale także turyści, kolorowego szaleństwa nie omija też całe mnóstwo fotoreporterów pstrykających zdjęcia.

Jest to chyba jedno z najweselszych i najbarwniejszych świąt w Malezji.

wiecej zdjec i informacji o swiatyni znajdziecie pod tym adresem:
http://www.templediary.com/archives/2006/12/shree_lakshmi_narayan_temple.php








Polecam tez zdjecia z tej stronki:






poniedziałek, 26 marca 2012

„Majlis Aqiqah i „Cukur Jambul”


 

Dzisiaj chciałabym Wam pokazać zdjęcia z malajskiej uroczystości zwanej „Majlis Aqiqah”.

 Jest to wielkie przyjęcie organizowane na cześć nowo narodzonego dziecka. Uroczystość ta zazwyczaj jest połączona z religijną ceremonią zwaną po malajsku „Cukur Jambul”.
 Zaraz po okresie połogu kobiety, a dokładnie między 40 a 44 dniem po porodzie, każda muzułmańska rodzina powinna podciąć noworodkowi włoski. I tutaj w zależności od rodzinnej tradycji niektórzy obcinają mały pukiel włosków, a są też takie rodziny, które golą całą główkę. Malezyjczycy mają też zwyczaj ważenia ściętych włosków i równowartość wagi, którą odnoszą do wagi złota, przeliczają na pieniążki i daną kwotę oddają biednym i potrzebującym. Są też rodzice, którzy praktykują inny zwyczaj: ojciec dziecka daruje złoto (obliczone z wagi włosków) swojej żonie, czyli matce swojego dziecka, jako podziękowanie za dar narodzin.

Innym religijnym zwyczajem jest ścięcie kozy (w innych muzułmańskich krajach jest to baran). Jeżeli urodził się chłopczyk, to powinny to być dwie kozy i ścięcia powinien dokonać ojciec dziecka. Obrządek ten jest podziękowaniem Allahowi i prośbą o łaski i błogosławieństwo dla dzieciątka.

Na „Majlis Aqiqah” zapraszani są najbliżsi członkowie rodziny, przyjaciele, ale także sąsiedzi. Dom dekoruje się kwiatami, kolorowymi materiałami. Jest tort, różne smakołyki, prezenty, każdy składa życzenia świeżo upieczonym rodzicom.

Zdjęcia pochodzą z albumu naszych malajskich znajomych, którym niedawno na świat przyszła córeczka, oraz z netu.






zrodlo: 
http://mynazha.wordpress.com/2007/09/02/kenduri-cukur-jambul-aqiqah-aisyah/

zrodlo:
http://zubaiphotography.net/blog/syaza-hannani-aqiqah-potong-jambul/photography/ 

zrodlo:
http://www.rempah.com/blog/majlis-aqiqah.htm 

środa, 21 marca 2012

Biznesik

Taadaam!

Kochani, z wielką przyjemnością mam zaszczyt powiadomić Was, że rozpoczynam moją przygodę z biznesem, a raczej biznesikiem. Na razie tak skromnie, na próbę, wysłałam do Polski paczkę ciuszków – moda prosto z Malezji!

Jestem bardzo ciekawa, czy Wam się spodobają moje towary, mam wielką nadzieję, że tak i że skusicie się na kupno rzeczy z drugiego końca świata i po atrakcyjnej cenie. Będę też wdzięczna za reklamę ;)

Moja oferta jest skierowana do wszystkich, którzy lubią kolory, którzy lubią nutkę orientalną w swojej garderobie, a także do muzułmanek, których coraz więcej mieszka w Polsce.

Zamówić daną rzecz można przez mój blog, FB page, a także przez Allegro, a w przyszłości przez inne portale, ale o tym będę Was informować na bieżąco.

Zamówieniami i sprzedażą zajmuje się mój dobry kolega, który Malezję zna bardzo dobrze, bo spędził w niej kilka lat. To on będzie odpowiadał na wasze e-maile związane z zamówieniami pod adresem: fashionmemy@gmail.com .

Pod każdym zdjęciem znajdziecie informacje o towarze, cenę oraz KOD towaru, który trzeba napisać w e-mailu, jeżeli jest się zainteresowanym zakupem.

Dla moich pierwszych 4 czytelników-klientów mam upominek, ale pamiętajcie, żeby w zamówieniu dopisać: „blog Agnieszki”;)


mini portmonetki batikowe z opcja breloczka


Wszystkie zdjęcia będą dostępne w osobnej zakładce na górnym pasku nad zdjęciem zachodu słońca.

Nawet nie wiecie, jak bardzo jestem podekscytowana... no to zaczynamy !


http://fashionmemy.blogspot.com/p/moda-batikowa.html

http://fashionmemy.blogspot.com/p/moda-muzulmanska-i-nie-tylko.html 







poniedziałek, 19 marca 2012

Dzień Świętego Patryka

Chyba żadnego innego człowieka rocznica śmierci nie jest tak radośnie celebrowana jak właśnie świętego Patryka, który, jak wszystkim wiadomo, jest patronem Irlandii.

Jednak nie tylko w Irlandii czy w innych krajach Europy to święto jest tak hucznie obchodzone, także w Malezji odbyły się festyny, parady i bale irlandzkie.
W Kuala Lumpur jest taka malutka uliczka o nazwie Chankat w dzielnicy Bukit Bintang; lubię tam chodzić, bo przypomina mi uliczki w okolicach Rynku Głównego w Krakowie. W każdej bramie mieści się pub czy restauracja. Jest to jedno z ulubionych miejsc wszystkich expatów w stolicy. Można tam zjeść europejskie jedzonko, często z nutą azjatycką, i napić się m.in. dobrego piwka, panuje tam taka fajna, „swojska” atmosfera.

I właśnie na Chankat odbył się wczoraj St. Patrick’s festival. Zamknięto tę uliczkę dla ruchu drogowego, ułożono stoliki pod gołym niebem, udekorowano lampionami, zielonymi balonami. Wszystko po to, żeby każdy poczuł atmosferę tego irlandzkiego święta.

by Guinness Malaysia FB page

by Guinness Malaysia FB page




Każdy dostawał zabawną czapkę czy zielone wielkie okulary, były też inne gratisowe prezenty, jak np. breloczki do kluczy, ale nie każdy miał możliwość załapania się na nie. 




Piękne długonogie Azjatki roznosiły piwo, inne chodziły od stolika do stolika z kartonowymi dekoracjami w kształcie koniczynki i liścia z napisem „Merry me” i zapraszały na darmową fotkę, polaroidowe zdjęcie było gotowe w kilka sekund i każdy mógł wrócić do domu z taką pamiątką.



 Królowało piwo Guinness, promowane na wszystkie sposoby. Za jedyne 10 RM można było skosztować tego trunku. Namawiano też na hot dogi, hamburgery czy kawałki pizzy, które były roznoszone na tacach przez innych kelnerów.





Z jednej strony uliczki znajdowała się scena z wielkim ekranem, na którym można było zobaczyć całą ulicę i wypatrzyć siebie. Były tańce, wygłupy grupy klaunów, konkursy, występy komediantów, taneczna muzyka, pokaz sztucznych ogni. Jednym słowem zabawa na całego. W tamtym roku podobno było około 8 tys. ludzi. Myślę, że w tym roku rekord został pobity.




Zobaczcie sami, jak się bawiło KL;)








dla chetnych byla mozliwosc zrobienia sobie tymczasowego tatuazu z motywem np koniczynki






niedziela, 11 marca 2012

Urząd stanu cywilnego


Wczoraj miałam okazję zobaczyć, jak wyglądają śluby cywilne w Malezji.
 Moja polska koleżanka wychodziła za mąż i zostałam poproszona na świadka.

Malezyjscy narzeczeni, jak i pary mieszane spoza Malezji, mają obowiązek wziąć ślub w urzędzie stanu cywilnego w mieście zwanym Putrajaya.

Putrajaya jest specyficznym miejscem – jest to centrum administracyjne całej Malezji. Znajdują się tam wszystkie możliwe państwowe urzędy: parlament, Ministerstwo Zdrowia, Spraw Zagranicznych, Finansów, biuro imigracyjne itp. Jest miastem chyba najczystszym w całej Malezji, najbardziej zorganizowanym i nie ma tam nigdy korków.




Znajomej parze kilka tygodni temu wyznaczono datę ślubu. Śluby odbywają się w piątki między godziną 8:30 a 12:00 i danego dnia tylko określona liczba par może zawrzeć związek małżeński.

Zjawiliśmy się około 9 rano i pierwszym etapem była rejestracja, a dokładnie to najpierw trzeba było wziąć bilecik z numerkiem z takiej specjalnej maszynki, (podobne urządzenia znajdują się na pocztach i w bankach).




bilecik mozna bylo wrzucic do tego pudelka w odpowiedniej przegrodce zaznaczajac przy tym co sadzimy o obsludze;)

tablica ogloszen: kto z kim i kiedy

Ogloszenie dla tych , ktorzy nie wiedza jak sie ubrac na wlasny slub;D


Po jakichś 15 minutach na tablicy zobaczyliśmy „nasz” numerek i udaliśmy się całą grupą, tzn. narzeczeni i świadkowie, do miejsca rejestracji. Urzędniczka wzięła od nas paszporty, coś tam popisała w komputerze, wydrukowała i kazała nam czekać na swoją kolej; nazwiska narzeczonych będą wywoływane przez mikrofon.




I to czekanie było najgorsze, strasznie się dłużyło, udzielał się stres czekających par. W międzyczasie fotografowie pstrykali fotki. Na tle specjalnych, udekorowanych, niby romantycznych dekoracji pary robiły sobie zdjęcia. Według mnie „niby”, bo takie bardzo kiczowate były te dekoracje, ale każdy lubi co innego – wiadomo.




Ulubione miejsce do robienia zdjęć świeżo poślubionych małżonków było na tle schodów ruchomych albo podczas zjeżdżania tymi schodami.





Było gwarno, kolorowo, całe rodziny poprzychodziły razem z dziećmi.
Cala ceremonia podpisania kontraktu była króciutka, nie trzeba było powtarzać żadnej formułki za urzędniczką, tylko z podniesioną dłonią się potwierdzało, że chce się poślubić swojego wybranka. Wymiana obrączek, a następnie kilka minut na minisesję zdjęciową na scenie z zielonym ukwieconym materiałem w tle.

wejscie do sali slubow

ostatni pstryk przed wejsciem






Wszystkie lokalne pary nowożeńców z oficjalnym kontraktem małżeńskim porozjeżdżały się do swoich domów, gdzie kontynuuje się kulturowo-religijne ceremonie ślubne.