7 lutego wypada
hinduskie święto Thaipusam, które co roku jest hucznie celebrowane w dzielnicy
Gombak w Kuala Lumpur. Znajduje się tam święte miejsce Batu Caves, jaskinie, a
w nich jedna z największych świątyń hinduskich.
Żadna siła nie
zmusi mnie to oglądnięcia tego widowiska jeszcze raz. Jestem osobą, która
wyznaje zasadę, że wszystkiego trzeba spróbować i wszystko zobaczyć, dlatego wybrałam
się tam w zeszłym roku i teraz wiem, że to był mój pierwszy i ostatni raz. Dlatego
nie pogniewajcie się, że pokażę wam fotki z zeszłego roku.
Wybrałam się na
Thaipusam razem z przyjaciółmi, którzy zachwyceni tym festiwalem każdego roku spędzali
tam po kilka godzin, pstrykając zdjęcia. Poszłam tam, ale wytrzymałam mniej niż
dwie godziny. Owszem, przyznaję, że widowisko jest spektakularne, wielobarwne,
ale w niczym nie przypomina tych baśniowych radosnych boolywodzkich przedstawień,
z którymi zawsze kojarzyły mi się hinduskie święta. Odchorowywałam ten festiwal
jeszcze długo, długo po. Pewnie ktoś powie, że przesadzam, a może po prostu
taka jestem wrażliwa, może przewrażliwiona, ale chyba się nie zmienię pod tym względem.
O co chodzi w
tym Thaipusam? Tak w skrócie: to jest to najważniejsze religijne święto
hinduskie, rozpoczyna się podczas pełni księżyca i jest „końcem i początkiem”
jakby nowego życia. Miesiąc przed świętem tamilscy wyznawcy mają czas postu; każda
rodzina wyznacza jedną osobę, która odpokutowuje wszelkie grzechy rodziny, ważne
jest oczyszczenie z wszelkiego zła, żeby moc rozpocząć nowy etap. Nad rzeką u
stop Batu Caves każdy uczestnik dokonuje obmycia ciała, ogolenia głowy i
rozpoczyna się przygotowanie do „pielgrzymki”: nakłuwają ciała hakami, igłami, wieszają
na sobie różne owoce (w zależności od tego, do jakiego Boga kierują swoje modły).
Ochotnika wprowadza się w trans, służą do tego specjalne zioła i wybijanie
rytmu na bębnach. Smarują ciało specjalnym popiołem, który ma m.in zapobiec
krwawieniom. Przedstawiciel każdej rodziny ma przymocowany do swojego ciała bardzo
ciężki ołtarz, i podczas marszu rodzina ma za zadanie asekurować daną osobę
przed upadkiem i wspierać śpiewem, okrzykami czy tańcem.
Było dla mnie
wielkim szokiem, widzieć dzieci około 10‒15-letnie z zawieszonymi takimi ciężkimi
ołtarzami. Widok ściętych włosów, śmieci i związany z tym odór był dla mnie
trudny do wytrzymania i nieraz miałam odruch wymiotny. Muszę zaznaczyć, że
wszystko to działo się w dzień pełen żaru i upału, przy olbrzymiej wilgotności
powietrza, ale te warunki nie przeszkadzały pielgrzymującym rodzinom maszerować
z małymi dziećmi czy z niemowlakami na ręku.
Osoby w transie powodowały
u mnie strach, nigdy nie zapomnę tych wykrzywionych twarzy, poprzebijanych języków
wywleczonych na zewnątrz i tych rytualnych tańców.
Widowisko pełne
magii? Tak. Raj dla fotografów? Tak. Czy warto pójść i zobaczyć to na własne
oczy? Tak, ale tylko raz…
Milym akcentem tego dnia bylo spotkanie nieznajomego Hindusa w polskiej koszulce:) |
A oto jak
wyglądają Batu Caves w zwykły dzień.
Jak ty przetrwalas patrzenie na to wszystko na zywo?w szczegolnosci te rzeczy powbijane w plecy?mnie,ogladajacej zdjecia ciarki przechodzily i przyznaje ze udalo mi sie na spokojnie obejrzec kilka pierwszych zdjec,reszta bardzo pobieznie...
OdpowiedzUsuńA filmik ogladnelas Hawago? ;D
Usuńjesu, czemu ja tu weszlam
OdpowiedzUsuńciarki mi przeszly po calym ciele, a Ty potrafilas jeszcze zdjecia pstrykac heh, podziwiam
moniack czy mam rozumiec,ze od tego posta bede miala jedna czytelniczke mniej? ;) Pozdrowionka.A
Usuńnie no, ale moze wypikselowac te naklute miejsca, albo przynajmniej ostrzec przed brutalnymi scenami ;) :P bo ja zawsze najpierw zdjecia ogladam a potem dopiero czytam :P
OdpowiedzUsuńhaha dobra ;) nastepnym razem dodam w temacie ze tylko dla tych o mocnych nerwach:)
Usuńchoc przyznam ze temat transu mnie zainteresowal dosyc, bo zawsze jakos odrzucalam to jako mozliwe, a widac da sie osiagnac taki stan
OdpowiedzUsuńA czy filmik jest rowniez drastyczny jak zdjecia?
OdpowiedzUsuńmysle,ze tak ale warto zobaczyc zeby poczuc lepiej ta atmosfere ;D
UsuńAł, aż mnie boli wszytko. Piękne i przerażające zarazem!
OdpowiedzUsuńDlatego wlasnie ten festiwal ma tyle samo zwolennikow co przeciwnikow;)
UsuńMilena.
OdpowiedzUsuńO kurcze ale to musialo ich bolec...
Milenko-slyszalam ze trans,"magiczne" cygara" i secjalny popiol zapobiega wszelkim bolom i krwawieniom.
UsuńO proszę, jaki miły polski akcent! Jak to mawia Mąż, "Polak-Hindus dwa bratanki";) A jak w tym roku spędzaliście ten Thaipusam? Pozdrawiamy ciepło!
OdpowiedzUsuńZrobilismy sobie piknik na plazy w Port Dickson i bylo o wiele przyjemniej niz w tamtym roku o tej samej porze;) Pozdrawiam Was kochane Wrobelki:)
UsuńWidziałam w tym roku w Singapurze to święto... Mam pytanie czy mogę u siebie podać link do tego posta? W Polsce jest to święto zupełnie nieznane.
OdpowiedzUsuńI jakie wrazenia?
UsuńOczywiscie,ze mozesz podac linka:)
Serdecznie pozdrawiam.A
Opiszę wszystko w sobotę jak pan mąż filmik obrobi. Wrażenia podobne do Twoich. Dziękuję za zgodę na podanie linka, może ktoś z naszych czytelników jeszcze nie zna modowego bloga z Malezji.
OdpowiedzUsuńJa bym tam cały czas chodziła z miną skrzywioną z obrzydzenia. Chociaż nie, to nie jest właściwe słowo. To takie uczucie, które każe mi się krzywić, kiedy ktoś komuś coś robi z okiem. A te haki na plecach... Bolało mnie, kiedy to oglądałam.
OdpowiedzUsuńOj grzeszne te Hindusy.
OdpowiedzUsuńChyba teraz wiem skąd się biorą pomysły do filmów o psychopatach ;)
Pozdrawiam
Karol
haha;)
UsuńZgadzam się, bardzo dziwne świeto i przerażajace w swoim okrucieństwie, przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuńGrazyna1
Pozdrawiam serdecznie i ciesze sie,ze zajrzal ktos nowy na moj blog:)
UsuńZdjęcia są niesamowite! Święto robi wrażenie, zdjęcie z tym człowiekiem na hakach mrozi krew w żyłach! No proszę, Polska koszulka, my jesteśmy wszędzie:)
OdpowiedzUsuńJulia
OdpowiedzUsuńRobi wrażenie. Piękne, a jednocześnie straszne.