Wczoraj wybrałam się z koleżanką (bez dzieci-hurra!) na hinduski bazar.
Zwyczaj dekoracji i celebrowania danego święta tak jak we wszystkich chyba krajach zaczyna się tu już miesiąc wcześniej. Deepavali, czyli święto zwycięstwa światła nad ciemnością, rozpoczyna się w Malezji 26 października, ale już od kilku tygodni wszędzie są dekoracje. Najczęściej można spotkać w centrach handlowych przy drzwiach wejściowych przepięknie udekorowane, kolorowe „Rangoli”‒ artystycznie ułożony wzór z kolorowych ziarenek piasku lub ryżu symbolizujący nietrwałość świata. Ma on także przynosić domowi szczęście poprzez powitanie w nim gości.
W Kuala Lumur jest taka indyjska dzielnica zwana Brickfields-Little India i z okazji nadchodzącego święta na całej ulicy rozstawione są tam kiermasze z odzieżą indyjską, biżuterią, jedzeniem, dekoracjami.
Dzielnica ta jest od niedawna odnowiona i wygląda naprawdę interesująco, ma swój egzotyczny klimat.
Spacerując między stoiskami i pstrykając fotki, czułam się jak turystka J ludzie przyjaźnie nastawieni bez żadnego problemu pozwalali mi robić zdjęcia, często pozując i zagadując.
Nastrój bazaru indyjskiego mi się udzielił i nawet skusiłam się na Mehndi (artystyczny, tymczasowy malunek na dłoniach, przedramionach albo stopach).