Sunset on Langkawi Island

Sunset on Langkawi Island
Zachód słońca na wyspie Langkawi

niedziela, 27 listopada 2011

„The open house”

Na zakończenie obchodów Deepavali zostaliśmy zaproszeni na tzw. „open house” do znajomej hinduskiej rodziny.

 Otwarty dom, bo tak to dosłownie tlumaczymy z angielskiego, jest długoletnią i wyjątkową malezyjską tradycją. W czasie wszelkich ważnych świąt i uroczystości jak Hari Raya, Diwali, Boże Narodzenie, Chiński Nowy Rok, ludzie otwierają drzwi swoich domów i zapraszają sąsiadów, przyjaciół, krewnych, a także nieznajomych na kolację.

Przed otwartym domem rozłożony jest jakby namiot czy wielki parasol, na stołach wyłożone w metalowych naczyniach jedzenie, tzw. szwedzki stół, plastikowe naczynia, sztućce.


Zazwyczaj taka ulica, na której jest organizowany „open house”, zostaje tymczasowo wyłączona z ruchu drogowego, ale nikomu nie przeszkadzają utrudnienia z tym związane.

Jedną z podstawowych rad J, którą muszę się z Wami koniecznie podzielić jest to, że... nie warto dopasowywać butów do ubioru, a tym bardziej szpilki czy inne eleganckie obuwie jest nie wskazane, ponieważ przed wejściem do domu, a nawet jak to było na dzisiejszej kolacji przed bramą wjazdową trzeba zdjąć butki. J Teraz widok Malezyjczyka ubranego w garnitur i klapki już mnie tak nie dziwi jak kiedyś.





Dodam jeszcze, że ta szczególna trydycja otwierania drzwi domostwa jest jakby promocją różnokulturowej/rasowej harmonii i zrozumienia oraz zgodności z sąsiadami. I tak jak u nas jest symbolem postawy „gość w dom, Bóg w dom”.

A oto kilka zdjęć z dzisiejszego świętowania.








czwartek, 10 listopada 2011

Moda szkolna

Moda szkolna, a może raczej jej brak, albo najlepiej jak napiszę: moda mundurkowa. J
W Malezji jest obowiązek noszenia mundurka w każdej szkole, czy to państwowej, czy prywatnej, zazwyczaj od 3. roku życia, bo w żłobkach takiego wymogu jeszcze nie ma J
Zdaję sobie sprawę, że są różne opinie co do takiego nakazu i chyba większość polskiej młodzieży jest na NIE, ale ja miło wspominam swój niebieski fartuszek i teraz patrząc z pozycji rodzica, uważam, że taki mundurek to naprawdę fajna sprawa.

Mój starszy syn, mimo że ma dopiero 7 lat, już zaliczył 3 „szkółki”: dwa przedszkola i teraz szkoła podstawowa (international). 

Jego pierwsze przedszkole było dla wszystkich tubylców, czyli uczęszczały tam dzieci zarówno chińskie, jak i indyjskie czy malajskie. Niestety nie mam zdjęcia z tego okresu Adasia, bo po 3 miesiącach wypisałam synka z tego przedszkola, kiedy dotarło do mnie, że najczęstszą karą stosowaną przez nauczycielkę było bicie 3-latków linijką po rączkach!

Następnym etapem  w życiu mojego synka było przedszkole chińskie, do którego uczęszczał przez około 2 lata. Jednym z moich pierwszych pytań przy zapisie było pytanie o metody karania i kiedy usłyszałam: „naughty corner” (stawianie do kąta), to odetchnęłam z ulgą.

Program w chińskim przedszkolu byl naprawdę napięty, ale organizacja świetna. Oprócz 3 języków mój 4-latek uczył się dodawania, odejmowania, odrabialiśmy codziennie zadania domowe, a największym stresem były egzaminy semestralne... Tak, tak: 4–5-latki miały już testy oceniane procentowo i to z 4 przedmiotów! Najsłabiej Adaś wychodził z j. chińskiego, ale i tak byłam i jestem z niego bardzo dumna! J
Miał dwa rodzaje mundurków: codzienny i sportowy.

Zdjecie klasy Adasia


W strojach sportowych
Pokażę Wam też filmik z uroczystości szkolnej z okazji Chinskiego Nowego Roku, niestety jakość jest fatalna ale pamiątka fajna.



Po naszej przeprowadzce z małego miasteczka (Batu Pahat) do stolicy Malezji (Kuala Lumpur) zapisałam starszego syna do szkoły międzynarodowej, a młodszego do przedszkola prowadzonego metodą Montessori. Oto ich mundurki z poprzedniego roku.



A oto dumny drugoklasista w nowym zestawie mundurkowym. J



Udało mi się porobić kilka zdjęć napotkanych na ulicy grup uczniów z malajskich szkół.









I co sądzicie o takiej modzie szkolnej?