Post o moim synku w osobnej zakładce pisałam, kiedy Józio miał około 4 lat;
w grudniu nasz synek skończy 6 lat i postanowiłam uaktualnić pewne informacje.
Od września Józinek jest w nowej szkole; było trochę zamieszania z
szukaniem, a tak naprawdę ze znalezieniem odpowiedniej szkoły dla niego. W
przedszkolu, do którego chodził, coś się zmieniło na gorsze, czułam, że Józio
nie jest tam już mile widziany, że jest ignorowany.
Początkowo miałam plan, żeby
przedłużyć mu rok w „normalnym” przedszkolu, ale dyrektorka kategorycznie się
nie zgodziła. Łudziłam się, że Józio będzie mógł chodzić ze swoim starszym
bratem do tej samej międzynarodowej szkoły, tylko np. do grupy przedszkolnej
czy zerówki, ale i tam nie chcieli Józia, tłumacząc, że nie mają doświadczenia
z „takimi” dziećmi i że nie chcą żeby „takie” dziecko przeszkadzało w nauce
innych, „normalnych” dzieci. Zaczęłam googlować w necie za szkołami specjalnymi
i ku swojemu przerażeniu znalazłam ich garstkę, wybór znikomy: albo centra typu
przechowalnie dla ciężkich przypadków, albo centra doszkalające 2 godziny na tydzień,
albo mega kosmicznie drogie szkoły prywatne, które przyjmują specjalne dzieci.
Na szczęście znajoma poleciła mi pewną szkołę-fundację, coś w rodzaju centrum
przygotowującego do samodzielnego życia i do nauki w przyszłej „normalnej”
szkole.
Józio odnalazł się tam doskonale, uwielbia nauczycielki. Codziennie rano
wola „hug teacher”, a na pytanie: jak ma na imię Twoja nauczycielka? Odpowiada
„friend”.
W tym roku synek nasz zrobił niesamowite postępy w mowie. Tworzy
zdania dwuwyrazowe, ma bogate słownictwo, zaczął rozumieć podwójne polecenia
typu „idź do pokoju i przynieś mi piłkę”. Nasze serca się radują za każdym
razem, kiedy słyszymy nowe słowo czy wyrażenie.
Józinek ma coś w rodzaju fobii, w nowych, dużych, głośnych i zatłoczonych
miejscach nie czuje się bezpiecznie i odmawia samodzielnego chodzenia, a
dźwiganie, mimo że słodkich, 31 kilogramów nie należy do przyjemności.
Meczący jest też „talent” synka do niszczenia i robienia bałaganu. Strącanie
towarów w sklepach, rozlewanie płynów w restauracjach czy w domu, wyrzucanie przedmiotów
przez okno itd.
Józia uspakajają i odwracają jego uwagę piosenki, dlatego śpiewamy mu
wszyscy i wszędzie i mam już gdzieś, że ludzie się dziwnie na mnie (nas) patrzą
;) Teraz hitem Józia jest „five little monkeys jumping on the bed” i koniecznie
muszę śpiewać ze zmianą głosu przy doktorze. Józio zaśmiewa się do rozpuku.
Nasz misiu jest bardzo otwartym i przyjacielskim chłopczykiem, zawsze
serdecznie wita się z obcymi w windzie czy w sklepie, często wymusza i na nas
podanie ręki sąsiadowi hehe. Niestety zdarzają się reakcje ludzi nie takie, jak
byśmy tego chcieli. Józio ma rozumek 3-latka, ale ciało 7–8 latka i jak próbuje
się przytulić do napotkanego człowieka, to bywa, że zostaje odtrącony i widać, że
przestraszył tę osobę, ot taki straszny potwór z niego… phii
Wielkim sukcesem natomiast jest pożegnanie w ciągu dnia pieluszek – hip hip
hurra! Tylko na noc mu zakładamy.
Tyle o Józiu, a teraz relacja z naszej sobotniej szkolnej wycieczki.
To
było nasze pierwsze takie doświadczenie. Szkoła Józia zorganizowała wyjazd do
Organic farm w Kajang, około godziny jazdy od stolicy.
Powiem Wam, że jak zobaczyłam te wszystkie „specjalne” dzieciaczki, starsze
i młodsze, to aż mi się łzy pojawiły w oczach, ale potem tak sobie pomyślałam, że
dobrze jest poczuć, że nie jest się samemu na świecie. I nikomu nie przeszkadzało,
że Józio rzucał non stop swoim pieskiem pluszowym i czapką w autobusie, że jakiś
chłopczyk cały czas szlochał, a inny dziwnie chichotał, uśmiechnęłam się nawet,
kiedy pewny chłopczyk kurczowo się trzymał mojej koszulki podczas zwiedzania
farmy, a inne dziecko chciało być ciągle noszone przez swoich rodziców.
slodki ziemniak |
Wycieczka była bardzo udana i mam nadzieję, że takie wyjazdy będą częściej
organizowaneJ