Święta, święta i po świętach - piszę tutaj o Bożym Narodzeniu, po wszelkich dekoracjach nie ma już od dwóch dni śladu, ale to nie znaczy, że nie czuć świątecznej atmosfery. Miejsce choinek zajęły czerwone lampiony, czyli rozpoczęto wielkie przygotowania do świętowania chińskiego Nowego Roku, który rozpocznie się 23 stycznia.
Ferie szkolne powoli dobiegają końca, dlatego te ostatnie dni staram się dzieciakom urozmaicić. Byliśmy przedwczoraj na sali gimnastycznej i tzw. Adventure Maze-cos w rodzaju toru przeszkod dla dzieci, wczoraj odwiedziliśmy znajomych w małym miasteczku Batu Pahat (w którym mieszkaliśmy kiedyś przez 3 lata), a dzisiaj wybraliśmy się do mojego ulubionego parku przy Twin Towers, zresztą już wam kiedyś o nim wspominałam.
Park KLCC jest prawdziwym dziecięcym rajem. Znajduje się tam olbrzymi plac zabaw, na którym niestety moje dzieci wytrzymują tylko około godziny, mokre od potu, z czerwonymi pysiami padają z nóg - takie są uroki malezyjskiej pogody.
Na szczęście zaraz obok, naprzeciwko wież jest wspaniały brodziko-basenik z miniwodospadami, do którego tylko dzieci mają wstęp a dorośli jedynie stopy mogą zamoczyć.
Regulaminu strzegą panie ochroniarki, które gwiżdżą na każdego dorosłego, który zbliża się do baseniku w butach (nie wolno przekraczać wyznaczonej linii), czy na chcących przejść po niebieskich kamieniach (można, ale tylko bez butów). Słychać też gwizdy, jeśli ktoś z dorosłych się zapomni i usiądzie na huśtawce. Przyzwyczaiłam się już do tych ciągłych gwizdów ale przyznam, że są bardzo denerwujące i nieraz byłam świadkiem, jak biedny turysta został wygwizdany przez taką ochronę, nie mając pojęcia, w czym zawinił, jego mina – bezcenne! haha
Chłopaki zrelaksowały się, taplając się w wodzie, a następnie udaliśmy się do KLCC Surii (centrum handlowe wewnątrz wież) na małe Conieco.