Kilka dni temu na drzwiach windy w moim kondominium ( mini osiedlu) pojawił się taki plakat:
Administracja osiedla zaprasza na wieczorek integracyjny. Takie „imprezki” co roku są organizowane dla wszystkich mieszkańców.
Nie wiem, czy wiecie, ale w Malezji takich typowych dla Polski blokowisk jest bardzo mało, a pojedyncze bloki, o kiepskim standardzie, są zamieszkane przez tę biedniejszą część Malezyjczyków. Oczywiście najładniejsze i najdroższe do kupna i wynajmu są domki. Największą popularnością cieszą się jednak osiedla typu condominium, gdzie w zależności od lokalizacji, wieku budynku, umeblowania mieszkań czy nie i różnych dodatkowych udogodnień dla rezydentów ceny wynajmu wahają się między 1000 RM a 15 tys. RM za apartament (1 PLN to 0,92 RM).
Rivercity condominium |
My mieszkamy w kondominium, które należy raczej do tych najtańszych. W przyszłym miesiącu zmieniamy mieszkanie na większe ze względu na to, że zamieszkała z nami teściowa. I tak za 4 sypialnie, wielki salon, kuchnię z jadalnią, 2 łazienki, balkon i osobne pomieszczenie gospodarcze plus suszarnie będziemy płacić 1600 RM, tak więc spokojnie możemy nazywać się szczęściarzami, bo udało nam się znaleźć takie tanie lokum. Właściciel mieszka poza KL i widać, że nie tyle zależy mu na zarobku, ile na tym, żeby w ogóle był najemca.
Bardzo lubię to nasze kondominium o nazwie „Rivercity”, ma świetną lokalizację, a to dla nas najważniejsze, żeby był łatwy dojazd do szkół i do męża pracy. Oprócz 2 basenów mamy do dyspozycji siłownię, minimarket, pralnię i plac zabaw.
Tak jest we wszystkich malezyjskich kondominiach, a te luksusowe to mają dodatkowo korty do tenisa czy boiska do koszykówki, saunę, bar nad basenem czy takie bajery jak u mojej koleżanki – wiszące lóżka nad basenem.
Wracając jednak do wczorajszej „imprezki”, czyli wieczorku zapoznawczego. Było bardzo sympatycznie i organizacja była doskonała.
Najpierw należało się zarejestrować, podając numer mieszkania, i dostawało się kupon na loterię: „Lucky number”, mandarynki oraz słodycze dla dzieci.
Główną atrakcją był „Lion dance”, czyli taniec chińskiego smoka, który to według wierzeń chińskich ma przynieść domowi dobrobyt, szczęście i pieniądze. Jako ciekawostkę dodam, że ponieważ konstruktor tego kondominium jest Chińczykiem, nie mamy mieszkań o numerach 4, 14, 24, bo według Chińczyków numer 4 oznacza śmierć, więc mamy piętra 3A, 13A i 23A.
Po „Lion dance” były zabawy dla dzieci z nagrodami. Dzieciaki miały dmuchać balony i pierwsza trójka dzieci, którym balon pęknie, dostawała nagrody. Niestety mojemu synkowi w ogóle nie udało się nadmuchać i był bardzo niepocieszony, a wręcz zły na mnie, że go namówiłam do wzięcia udziału w tym, jak to powiedział, „głupim” konkursie.
Była też zabawa dla dorosłych. Zgłosiło się na ochotnika 5 par, zawiązano jednej osobie oczy i ta osoba miała za zadanie karmić lodami swoją drugą połówkę. Było bardzo zabawnie.
Następnym etapem było losowanie szczęśliwego numerka i tym razem nam się nie udało zdobyć żadnej nagrody, ale jak to mówią, kto nie ma szczęścia w kartach (loterii), ten ma szczęście w miłości.
Oczywiście było jedzonko, na które większość mieszkańców czekała, bo jak wiadomo, Malezyjczycy uwielbiają jeść. Towarzystwo się rzuciło do konsumpcji. Z głośników leciała taneczna muzyczka, ale nie było chętnych do tańców.
Moje chłopaki miały już dosyć wrażeń i udaliśmy się do swojego „gniazdka”, a imprezka trwała dalej.
jeden z basenow w Rivercity condominium |
Ciekawe, czy w Polsce też administracja osiedli organizuje takie wieczorki?
A od tych wysokosci to nie zakreci sie w glowie czasem?na ktorym pietrze mieszkacie?
OdpowiedzUsuńTutaj nie mamy takich atrakcji,zreszta blok 5 pietrowy i ledwo znamy sasiadow a co mowic o jakims spotkaniu integracyjnym:)
Obecnie mieszkamy na 25 pietrze i widok jest fantastyczny:) ale od marca bedziemy na 13tym pietrze.
UsuńA czy w Katarze sa Administracje danych blokow?
Agnieszko piszesz powyżej o nieszczęściu wynikającym z liczby 4. Co mówią te wszystkie chińskie wizje na temat liczby 8 to podwojenie 4, ja jestem numerologiczną ósemką, jak zsumujesz moją datę urodzenia to wychodzi 8 ( 10-12-1975 , 1+0+1+2+1+9+7+5 = 26 , 2+6 = 8 ). Czy ta 8 oznacza podwójnego pecha ????
OdpowiedzUsuńNie wiem wprawdzie z kim rozmawiam ale juz spiesze z odpowiedzia:)
UsuńI tutaj Cie zaskocze:) Numer 8 jest najszczesliwszym numerem wedlug wierzen chinskich!
Znalazalm taka stronke moze Cie zainteresuje:
http://prettydarkhorse.hubpages.com/hub/Lucky-and-Unlucky-Numbers-in-Chinese-Culture
a o pechowej czworce wyczytalam,ze to sie nazywa "tetraphobia"-bardzo interesujace:)
http://en.wikipedia.org/wiki/Tetraphobia
Serdecznie pozdrawiam.Agnieszka
Kamień z serca spadł
Usuńo ja! na 25 pietrze mieszkasz? :D ja na 15 i myslalam ze to wysoko ;) zdarzylo sie ze wam sie winda popsula? :P bo mnie tak :D
OdpowiedzUsuńfajna inicjatywa z takimi wieczorkami zapoznawczymi, naprawde super! jedzonko wyglada na pyszne i Ty Aga tez bardzo ladnie ;)
a jak sie na to lozko nad basenem wchodzi? :P bo ja tam nie widze zadnego dojscia :P
Hej moniack:)
UsuńDzieki za mile slowa:)
Mamy 3 windy w bloku i jak sie jakas zepsuje to sa do dyspozycji jeszcze dwie:) Naszczescie jeszcze nie bylo zdarzenia,zeby sie wszystkie 3 zepsuly:)
W moim condo jest w sumie 28 pieter.
A zeby na lozko wejsc to trzeba przejsc po wodzie:) tam jest cale pietro w wodzie polaczone z glebokim basenem i jaccuzi a wnocy podobno puszczeja mini fontanny tam za tymi lozkami-rewelacyjna bajerka:)
Fantastyczny blog - dodałam już do zakładek i mam nadzieję często tu zaglądać. Zdjęcia niesamowite - zwłaszcza te widoki. Pozdrawiam AwinionkaBVB:)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie na blogu i ciesze sie bardzo,ze Ci sie podoba tutaj:))Goraco pozdrawiam-Agnieszka
UsuńNa jakichś "lepszych" i bogatszych osiedlach pewnie organizują. Ja na ten temat nic nie wiem :)))
OdpowiedzUsuńSkąd się wzięła nazwa "kondominium"?Brzmi trochę zabawnie :)))
Niesamowite jest to zdjęcie z wiszącym łóżkiem. Gapię się na nie i zastanawiam jak to działa - przybite do ściany? wyłożone jakimś specjalnym wodoodpornym materiałem? Co by nie powiedzieć, wygląda to pięknie :)))
Ken.G udalo mi sie tylko znalezc,ze kondominium= condominium oznacza: "con" z lac.-"wspol" a "dominium"-panowanie.
UsuńTe lozka to naprawde super sa,mozna sie bujac i relaksowac.Umocowane sa na hakach w suficie i max 4 osoby moga na nich przebywac.
Ja też lubię tu zaglądać, ale chyba wszyscy się ze mną zgodzą , że Agnieszka za rzadko pisze.
OdpowiedzUsuńOj ceny nieruchomości w KL są bajeczne w porównaniu z Singapurem. Tu ceny mieszkań na osiedlach prywatnych zaczynają się od 3 tyś ( w dolarach singapurskich czyli razy 2,4)górnej granicy nie mam.
W Singapurze bylam tylko raz i wlasnie widzialam ,ze wszystko macie podwojnie drozsze-masakra!Dlatego zapewnie Malezja jest ulubionym miejscem na wakacje dla mieszkancow Singapura.
UsuńDzieki "Kuro" ale z tym moim pisaniem to jest tak,ze jakos mam opory z opisywaniem swojej prywatnej codziennosci:/ a moze poprostu potrzebuje wiecej czasu,zeby sie otworzyc;)
Bardzo fajna inicjatywa :)
OdpowiedzUsuńmnie osobiscie takie bloki troche przerazaja :) moze mieszkanie w Irl juz zupelnie mnie od blokow odzwyczailo :) tutaj tylko domki, miasta nawet jak nie miasta wygladaja :) w Indiach tez widzialam, w miastach, takie gigantyczne bloki, gdzie byl wlasnie basen, przedszkole, place zabaw, pralnie i cale mnostwo roznych udogodnien dla mieszkancow :) no i oczywiscie zamkniety teren wokol z ochrona :) ale w Indiach wole wies i przestrzen, spokoj :) chociaz basenu to zazdroszcze :)
Powiem Ci szczerze,ze ja tez nie przepadam za takimi wielkimi blokami i wogole zyciem w miejskich dzunglach,marzy mi sie wlasnie maly domek z ogrodkiem(gdzie zawsze mozna sobie wstawic dmuchany basen;) ) zdala od tego miejskiego zametu.
UsuńZarówno w Singapurze jak i w KL - stolicy Malezji ziemia jest za droga na domki. W domkach mieszkają jedynie bardzo bogaci ludzie.
OdpowiedzUsuńto samo w Indiach, w duzych osrodkach miejskich. Jak sie nie ma swojej ziemi rodzinnej to chyba milionerem trzeba byc zeby sie wybudowac. Ja akurat mialam okazje przebywac jedynie w domach rodzinnych, ale sie nasluchalam o cenach ziemii. Farmerom oplaca sie sprzedac ziemie, zwlaszcza jak maja ja w granicach miasta, ceny osiagaja za to astronominczne :) Mi sie te wielkie domy w Indiach szalenie podobaja, niesamowita przestrzen, zupelnie inne budownictwo niz w Europie :) chociaz kilka rozwiazan eurpejskich bym jednak wprowadzila, zwlaszcza w lazience i kuchni :) mieszkan nie widzialam, wiec nie bardzo wiem jak tak sie zyje :)
OdpowiedzUsuńlusin-jak dlugo mieszkalas w Indiach?
UsuńMieszkałam w kondominium w Johor Bahru. Basen wspominam z łezką w oku. W dzień miałam go właściwie tylko dla siebie:)Z piętra widziałam most do Singapuru. Wspaniały okres w moim życiu i szkoda, że trwał tak krótko - wakacyjnie. Mam nadzieję, że jeszcze wrócę do Malezji:)
OdpowiedzUsuń